Pierwszego dnia nie robilismy zbyt wiele, lezenie i plywanie w morzu andamanskim. Delektowalismy sie cisza i spokojem, ladowalismy akumulatory.
Na sniadaniu pierwszymi osobami jakie poznalismy byli ............ Polacy (Patrycja i Robert).
Domki w ktorych mieszkamy to sympatyczne drewaniane chatki (ko phi phi relax resort), z pieknymi tarasami z widokiem na morze. Do plazy jest az 5 krokow. Powoli oswajamy sie z zimna woda, bo tylko taka jest w domkach, ale po calym dniu w 40 stopniach to w sumie moze i lepiej. Prad jest od 18 do 6 rano. Cala horda komarow ktora miala nas zaatakowac wyslala tylko kilku kuzynow na powitanie, doslownie 3 razy mnie trafily, monike ani razu.
W restauracji potrawy sa przepyszne i dosc spore, minusem jest to ze sa troche drozsze niz po drugiej stronie wyspy. Wlasnie bo nie napisalem, nasze domki sa po drugiej stronie wyspy, na piechote jakas godzinka spacerkiem przez dzungle, dzieki temu mamy cisze i spokoj przez caly dzien, jak na bezludnej wyspie, garstka turystow, wiec troszke wiecej za potrawy oplaca sie zaplacic.