Wyladowalismy w porcie na Ko Samui, w sumie mielismy ten turystyczny przybytek ominac, ale tylko z tej wyspy jest wycieczka do parku narodowego Angthong, a tam chcemy poplynac.
Zlapalismy taxe, bo innego srodku transportu nie bylo i w droge. Mielismy liste domkow ktore chcemy sprawdzic, ale w taxie byla reklama jadnego hotelu, o wszystko mowiacej nazwie BILL. Pojechalismy i pach, sa wolne pokoje, troche podejrzane, ale za 1000 baht/ za noc ze sniadaniem to po prostu pieknie, wzielismy na 5 nocy.
Ogolnie jak ktos nam powie ze byl w tajlandi na ko samui i tylko tam, to znaczy ze nie byl nigdzie. Wyglada to jak wybrzeze w hiszpani, taniocha i tandeta, sprzedawcy na kazdym kroku, plamy z neonami i duzo, bardzo duzo tzw. PRAWDZIWEJ MILOSCI (czyli on 40-60 lat angol lub niemiec, ona 20-30 lat tajka, on kocha sie z nia, a ona kocha jego kase), pelna taniocha.
A wlasnie nie napisalem, hotel mamy na Lamai Beach, cisza i spokoj, ludzi nie za wiele, bo sezon sie konczy, ale w sezonie to musi byc ty rzeznia.