Jak zalozylismy dzien wczesniej, wstalismy rano i w do recepcji poszlismy sie wymeldowac i zapytac o podwozke do portu, tam pani powiedziala ze ma opcje dowozka do portu + bilet na prom za 210 baht/os.
Spoko opcja, powiedzielismy ok, o 8:00 podjechal kolo i zapokowalismy manele. Po 5 minutach sie zatrzymal i poeidzial ze tu jest autobus i tam bilety, faktycznie cena ta sama, w szoku bylismy. Monia kupila bilety ja zapakowalem graty i w droge.
Ujechalismy 500 m i kolo mowi ze to nie ten autobus, my i jesze jedna para, zadyma jak cholera Monia krzyczy, fuckuje kierowce, a ten dziadzio prawdziwy taj, angielskiego ni w zab cieszy sie i usmiecha, wiec we 4 (my i jeszcze jedna biala para) spowrotem po ulicy do tego biura, Monika tam tarabanu narobila, kilka fuckow puscila i po 33 sekundach oddali kase. Gdzie diabel nie moze tam Monie posle !!!
Na srodku ulicy zlapalismy tuk-tuka, pierwszy nie chcial jechac, drugi tez, ale trzeci powiedzial, ok, za 200 jade.
Wiec w droge......