Ok, wiec plan siadl !! Autobus zamiast jechac 5 godzin jechal 6:30, zapoznalismy sie za to z repertuarem Tajskiego Santany, jego dvd lecialo na glosnikach w calym autobusie, 3 razy !!!!!!!! A bileter puszczal Monice oczko, kurde jakbym wiedzial to bym na bilecie zaoszczedzil !!!!
Zajechalismy wszystko bylo juz zamkniete. Jacys sprzedawcy cos nam chcieli wcisnac juz na dworcu. Nic nie kupilismy, ale i tak nas okantowali na Tuk Tuku - transport do hotelu kosztowal nas 200 baht, a powinien max 50. Zalatwilismy hotel (100 Islands & Spa - pierwsza nos 770, druga 590 - czemu ? tego nie wiemy - jest troche tanszych opcji, ale to miasto jakies cale podejrzane wiec nie chcielismy ryzykowac). Potem szukalismy internetu i lipa, pozno i poza centrum nic nie bylo (jak sie pozniej okazalo internet byl calkiem tani zaraz za recepcja, ale Tajka na recepcji, z krwi i kosci, malo kumala). Stwierdzilismy ze wstajemy rano i cisniemy sami do parku i tam pomyslimy.........