Dzis rano wstalismy o 7 rano z mocnym planem odwiedzenia punktu widokowego i miasta po drugiej stronie wyspy. Pot lal sie litrami ale dalismy rade, widok piekny, a w miasteczku masakra, pelno naganiaczy oferujacych taxiboat. Za to ceny przyjazne portfelowi, wszystko o polowe tansze, niz u nas w hotelu (Cola 25 baht), ale po 2 godzinach spedzonych w tym tlumie docenilismy cisze i spokoj naszej troche drozszej miejscowki. Plaza w miasteczku bardziej wygladala jak jakas hiszpania a nie tajlandia, pelna taniocha. Czasami lepiej zaplacic wiecej.
Od trzech dni, na nasze nieszczescie nie padalo, mamy mega upal i do tego padl wiatrak w naszym domku, pelna sauna. Ale lepsze to niz deszcze w Londynie.
Okres jak narazie super udany, wszystko idzie zgodnie z planem, jemy tylko tajska kuchnie, nawet dobra, dopoki sie omija wszystko co ma w nazwie SPICY i MEDIUM SPICY !!!! ja dzis sie nawet na krewetki skusilem, dwie, i byly caliekm spoko
A w ramach "co kraj to obyczaj":
- dzis widzielismy chipsy o smaku wodorostow !!!!!!!!!!!!!!!!!!! jest ich tu duzo, w wielu potrawach
- w kazdym pomieszczeniu gdzie jest wizerunek buddy trzeba sciagac buty, wiec od 7 dni chodzimy na boso bo te wizerunki sa wszedzie, a Monia dzis kolejna pare klapek sobie wytargowala coby bylo smiesznie
- jak nie budda to mamy 100% szans na zobaczenie fotki krola !!!!!
Dzis pakowanie i jutro z rana sie ruszamy, na pewno na polnac a gdzie to jeszcze nie wiemy, w stone parku Khao Sok, cdn.....